Kilka lub kilkanaście metrów kw. wystarczy by urządzić mieszkanie marzeń. Z za oceanu przypłynął do nas nowy trend – mikroapartamenty.
Moda na mieszkania bez wyznaczonej powierzchni minimalnej narodziła się w Nowym Jorku, gdzie chętnych na M w śródmieściu było więcej niż wolnego miejsca. Władze miasta zmieniły prawo i zezwoliły na budowę mieszkań o powierzchni poniżej 40 metrów kw. Pomysł spotkał się z ogromną aprobatą i szybko rozprzestrzenił nie tylko po USA, ale i po świecie.
Latem bieżącego roku polskie Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa zapowiedziało zniesienie limitów dotyczących minimalnej powierzchni pomieszczeń w nowych budynkach, która do tej pory mogła wynosić najmniej 20 metrów kw.
Oznacza to, że wkrótce wielu z nas otrzyma szansę wprowadzenia się do mieszkania wielkości przeciętnej garderoby. Można się zastanawiać czy takie małe mieszkania się sprawdzą? Owszem, w Nowym Jorku zniesienie limitów zrobiło furorę, ale tam najmniejsze mieszkania miały po 40 metrów kw. i średnio „odchudzono” je o 10 do 20 metrów kw., czyli sprowadzano je do minimalnej wielkości dotychczas obowiązującej w Polsce.
Na zagadnienie trzeba spojrzeć z dystansem. Główne grupy, do których dedykowano lokale tego typu to studenci, single, osoby szukające tymczasowego lokum. Mieszkając na stancji jest się skazanym na niewielką przestrzeń z dostępem do wspólnej kuchni i łazienki. Mikroapartament to taka ulepszona wersja stancji z gwarancją swobody i zachowania intymności lokatora.
Prócz niewielkiego metrażu cechą charakterystyczną tych lokali jest dogodna lokalizacja, gwarantująca bezpośredni i szybki dostęp do centrum miasta. Raczej nie należy tu się spodziewać dodatkowych kluczy do komórki lokatorskiej i miejsca w garażu podziemnym, ale za to możemy oczekiwać dobrze przemyślanej aranżacji wnętrza. Małe mieszkania muszą odznaczać się maksymalnym wykorzystaniem powierzchni. Wnętrze musi obfitować w meble wielofunkcyjne, schowki, regały i zabudowy idące ku górze.
Design mikroapartamentów często nawiązuje do stylu skandynawskiego. Nie chodzi tylko o modę, ale o optyczne powiększenie przestrzeni. Jasne kolory sprzyjają niewielkim mieszkaniom, podobnie jak odbijające światło powierzchnie. Stąd na ścianach będzie dominowała biel, a meble jeśli nie będą zawierały elementów lustrzanych to na pewno zostaną wykończone „na wysoki połysk”.
Pozostaje jeszcze najważniejsza kwestia – cena. Kilkanaście metrów kwadratowych zamiast kilkudziesięciu bezpośrednio przekłada się na niższą kwotę jaką należy zapłacić za mieszkanie. Stawka będzie zależna od dokładnej lokalizacji lokalu, jednak wstępnie można szacować, że cena za mikroapartament będzie niższa nawet o 50 proc. od standardowej kawalerki czy dwóch pokoi.
Apartamenty z metrażem poniżej doczasowego limitu powierzchni w Polsce już się pojawiały, jednak nie mogły być oficjalnie zarejestrowane jako mieszkania. Oznacza to, że pierwsi amatorzy makroprzestrzeni już są i czekają na nowe możliwości.